Zastanawiacie się pewnie dlaczego ta dziewczyna ma jedną brew?! Na pewno błędy młodości, wyrwała sobie i teraz już du** blada, nie odrosną. Otóż nic bardziej mylnego. Owszem, brew straciłam jeszcze w szkole podstawowej ale dlaczego? Czytaj dalej...

Alergia. Tadaaaaam! Otóż brew wypadła wieki temu na tle alergicznym i niestety już nigdy nie odrosła. Czasem pojawia się kilka dodatkowych włosków, czasem jest ich mniej, ale jak widać na załączonym obrazku, znacznej części zawsze będzie brakować.

Stwarza to nie lada problem, bo jak zapewne wiecie, brwi są niezwykle istotne, tworzą ramę dla całej twarzy, scalają każdy makijaż i nadają wyrazu naszej twarzy. Źle zrobione brwi potrafią oszpecić twarz jak nic innego (tutaj polecam zapoznać się z tematem brwi odrysowanych od szklanki, golenia włosków i rysowania kreski- najczęściej prostej, źle wykonanego makijażu permanentnego itd itd..). Kolejnym bardzo uciążliwym aspektem jest czas. Tak, czas, jaki musiałabym poświęcać, aby każdego dnia dorabiać brakujący fragment. Jestem zbyt leniwa, aby dorysowywać brew przy każdym makijażu. Już tyle lat żyję bez niej, że z ręką na sercu powiem Wam, że czuje się wyjątkowo nienaturalnie kiedy obie brwi goszczą na mojej twarzy.

Za cel postawiłam sobie znalezienie produktów, które będą wyglądać naturalnie, pozwolą mi szybko uporać się z makijażem i przede wszystkim (!), nie zetrą się z mojej skóry jeszcze przed wyjściem z domu. Przedstawiam Wam moją świętą trójcę. Kolory idealne, zimne tony, wpadające w szarość, trwałość powalająca (wielokrotnie nie mogłam zmyć produktów przy pomocy oleju do demakijażu), łatwość w użytkowaniu. Too Faced - Brow Envy, Soap&Glory - Archery oraz Inglot - konturówka do brwi w żelu. Polecam Wam zapoznać się z chociaż jedną z tych 3 pozycji, które Wam pokażę. Jeśli zmagacie się z ubytkami w brwiach, chcecie nadać im ładny kszatałt lub jesteście jak ja - nie macie brwi wcale, na pewno nie pożałujecie.